Negocjowanie z dziećmi cz.2
Uczymy się negocjować niemalże od samego urodzenia. Niemowlę nie potrafi artykułować słów, zatem komunikuje się z otoczeniem za pomocą płaczu (o różnym stopniu nasilenia) i krzyków. Dziś kilka słów o sposobie komunikacji, kiedy negocjujemy z dzieckiem. Zapraszam do lektury Negocjowanie z dziećmi cz.2
Negocjowanie z dziećmi cz.2
Zazwyczaj komunikując się z dziećmi używamy komunikatów o zabarwieniu negatywnym. Każemy im coś zrobić lub przestrzegamy przed skutkami czegoś, ale zazwyczaj, po owym „bo” następuje coś niemiłego
- Mówimy, a raczej przestrzegamy:
- Zejdź stamtąd, bo spadniesz!
- Ubierz czapkę, bo się przeziębisz!
- Nie baw się tym, bo się skaleczysz!
- Pospiesz się, bo się spóźnimy!
- Siedź prosto, bo będziesz mieć krzywy kręgosłup!
- Jak nie będziesz jadł warzyw, to się rozchorujesz!
Mały człowiek nie bardzo przejmuje się wizją skręconego nadgarstka albo awitaminozy, dlatego lepiej jest w rozmowie z dziećmi i w ramach przekonywania ich do własnych racji, używać komunikatów o wydźwięku pozytywnym. Zbudujmy zatem wizję czegoś miłego, czego pożądanego. Namalujmy w głowie dziecka obrazek, który mu się spodoba.
Dla przykładu:
⇨ Zejdź stamtąd, to pójdziemy oglądać kaczki.
⇨ Pospieszmy się, to uda nam się zająć najlepsze miejsca.
⇨ Ubierz czapkę, twoje włosy lubią, jak jest im ciepło.
Dzieciom dobrze jest dać wybór. Niech poczują, że ich głos się liczy i ich decyzja ma znaczenie, nawet jeśli to będzie decyzja co zjedzą najpierw drugie danie czy deser 😉
Zapytajmy:
⇨ Wolisz brukselkę czy cukinię?
⇨ Wybierz, czy będziesz się bawić kijkami czy liśćmi.
Z dziećmi trzeba negocjować (nie mówię, że będzie łatwo), bo to znakomity trening tzw. umiejętności społecznych.
No i jeszcze jedno, w wychowaniu małego człowieka powinny być jakieś ramy, jakieś nieprzekraczalne granice. Dlatego pamiętajmy, że nie wszystko możemy negocjować, pewne obszary są “wyjęte” i nie podlegają negocjacjom, np. codzienne mycie zębów.
Odsyłam do artykułu ‘Pudding first’
(link tutaj)